Serce
i dusza?
Szkoła
Ha,
wiem, że na pierwszy rzut oka to dziwnie zabrzmi, ale to osiedle posiada
coś takiego. Coś, co syntetycznie nazywa się osią wschód - zachód a tak
naprawdę jest właśnie sercem i duszą tego zakątka. Jest ono oryginalne
tak w formie jak i kształcie oraz zagospodarowaniu. Tam właśnie znajdują
się czarodziejskie budynki
jednoznacznie na lata temu miejscu przypisane. Pierwszym z nich, myślę
najbardziej charakterystycznym jest .....szkoła.
Tak, najzwyklejsza choć "niezwykła" szkoła. Jest to szkołą,
jaką zbudowano w efekcie konkursu rozpisanego w latach 1926 -1927 na projekt
kompleksu architektonicznego osiedla Zimpel (Sępolno).
Autorem projektu był Hans Scharoun, bo właśnie jego projekt wśród
innych zwyciężył. W założeniu oprócz szkoły miał również powstać budynek
przedszkola i policji. Jak wcześniej wspomniałem początek lat trzydziestych
był już początkiem kryzysu. Odzwierciedleniem tego jest właśnie fakt,
iż z szerokiego w założeniach w/w projektu zrealizowano tylko szkołę -
w Miejskiej Deputacji Budowlanej pod kierunkiem Hugo Althoffa,
przy współpracy Maxa Schrimera, Bruno Buschmanna i Wilhelma
Andersa. Na Wielkanoc 1928 roku szkołę uroczyście otwarto.
Szkoła, co widać na wszystkich zdjęciach króluje w
zachodniej części osiedla rzucając się w oczy swoją ciemnoczerwoną
cegłą oraz czterospadowymi dachami. Prosta, trzyczłonowa bryła w skład
której wchodzą trzy człony z głównym złożonym na łuku
o subtelnym wygięciu i dwu symetrycznych, dołączających do niego prostopadle
od wschodu. Kondygnacje głównego budynku mieściły klasy szkolne, w skrzydłach
bocznych usytuowano sale gimnastyczne. Oszczędne elewacje poszczególnych
części budynku przeprute są (ależ słowo!) szeregami symetrycznie rozmieszczonych
wielu okien. Bardzo widocznym i kontrastowym do dziś elementem spełniającym
funkcje ozdobną jest nic innego jak biała stolarka
okienna. Nie byłaby szkoła tak niemiecką gdyby nie było portyku lub
kolumnady i właśnie tę
drugą znajdujemy w elewacji frontowej głównego budynku. Sam, otwarty przedsionek
charakteryzuje się wyłożonymi płytkami ceramicznymi. Każdy kto widział
tę szkołę zwróci uwagę na jeszcze jeden element charakterystyczny a mianowicie
zdobienia wieńczące oba
z symetrycznie rozmieszczonych w budynku głównym wejść frontowych. Są
to dekoracyjne płaskorzeźby z terakoty autorstwa Thomasa Myrtka,
przedstawiające stylizowane postacie chłopca i dziewczynki a na drugim,
dziś zniszczonym były postacie trzech reprezentantów Hitlerjugend obok
pracowitych pszczółek.
Pszczółki się ostały. Z opinią tą choć nieco niezgodną historycznie spotkałem
się we wspomnieniach jednego z pierwszych powojennych mieszkańców Zimpel
(Sępolna). Błędna czy nie, jak widać na zdjęciu postaci nie ma a pszczółki
dalej latają. W błędzie byłby ten, kto myślałby, że to koniec historii
tej szkoły. Nic bardziej błędnego. Już rok później tj. w 1929 podjęto
próbę rozbudowy mając w założeniu dodanie dodatkowych skrzydeł od zachodniej
strony. W efekcie takowe nie powstały a na pamiątkę tej inwestycji został
się tylko jeden wolnostojący budynek
usytuowany przy dzisiejszej ulicy Walerego Sławka, równolegle do skrzydła
głównego.
Budowę skończono a co z duchem szkoły jej historią?
Jest, nie inaczej choć nie zawsze równie piękna jak sama budowla.
Uczniem w szkole był krótko mieszkający na Sępolnie Marek Hłasko, wspominający
kilkukrotnie uroczystości mające tam miejsce i wybory, których komisje
znajdowały biura. W szkole wykręcał salta mortale niejaki Gala-Gala z
pełnym serwisem porcelanowym i świeżo nalaną gorącą kawą.
Tam, na całą ścianę wisiał portret Stalina po jego śmierci. Ale szkoła
to również tragedia i ból lat wojny. O tym przypomina tablica
na jej wschodniej ścianie od frontu. Pod koniec 1944 roku hitlerowcy utworzyli
na terenie szkoły obóz zbiorczy, w którym przebywało około 400 matek wraz
z dziećmi (niemowlętami również), przywiezionymi tu z powstańczej Warszawy.
W okresie Festung Breslau liczba ta wzrosła do 1500 osób.
Jak widać, a podane to zostało w skrócie mimo krótkiej w odniesieniu do
całego miasta historii osiedla i szkoły, jest ona bogata i w pełni wrocławska.
Kościół
Omińmy
jednak szkołę, bo nie na niej się serce kończy i pójdźmy niecałe 200 metrów
dalej na wschód.
Stoi, nie sposób go ominąć i nie zauważyć. Chociaż jest to budynek monumentalny
to nie przypomina na pierwszy rzut oka kościoła a bardziej wieżę remizy
strażackiej (zasłyszane).
Jest to jednak kościół, losy którego były i są tak zróżnicowane jak całego
Magicznego Miasta.
Gustav - Adlof - Gedaechtnis - Kirche, bo tak dokładnie się nazywał
powstawał w latach 1932-1933 wg projektu Alberta
Kemptera.
Nic dziwnego, że mając tak oryginalną bryłę i usytuowanie projekt wyróżniony
został pierwszą nagrodą na zorganizowanym w 1927 roku konkursie na kościół
ewangelicki, dom parafialny i dom gminy dla osiedla Sępolno. Zwycięzcą
konkursu był wraz z Paulem
Heimem współtwórcą całego osiedla, w którym miał stanąć nowy zespół
kościelny. Nazwa i daty związane z kościołem nie są przypadkowe bo właśnie
6 listopada 1932 roku, w 300 rocznicę śmierci króla szwedzkiego Gustawa
Adolfa, obdarzanego przez niemieckich protestantów szczególną czcią,
nastąpiło uroczyste położenie kamienia węgielnego a w 1933 roku poświęcenie.
Nigdy nie miałem zdolności w opisywaniu kształtu i samego budynku.
Wymaga to znajomości słów pośrednio i bezpośrednio związanych z architekturą
co dla zwykłego śmiertelnika jest problemem nie mówiąc już o mnie.
Ale takie wyzwanie trzeba podjąć by być wobec Was i budowniczych jak i
autora tego budynku w porządku.
A więc spróbujemy.
Jest to ciąg - pas połączonych prostokątów (z góry) z czego dwa większe,
będące podstawą charakterystycznej wieży
są symetrycznie wysunięte do przodu względem lini frontu kościoła stanowionej
przez najmniejszy z prostokątów będących wieżą (uff! -ale wymyśliłem).
Dalej by nie mieszać posłużę se fachowym cytatem.
"Fasadę kształtują horyzontalnie ułożone bryły nawy głównej i
cofniętego wobec lica obejścia, oraz wertykalna , masywna bryła wieży.
Elewacja tylna otrzymała mały ryzalit, w którym umieszczono po środku
owalne okno. Nawa główna otoczona została zbudowanym w podkowę traktem
oświetlonym podłużnymi oknami (podobieństwo kaplicy cmentarnej Konwiarza
bezsprzeczne.przyp.bonczka). Tworzył on dwie nawy boczne, a od wschodu
mieścił salę gminy. Jego płaskie przykrycie umożliwiało dobre oświetlenie
nawy głównej przez okna o wysokości 6 metrów. Kotary oddzielające nawę
główną od bocznych pozwalały na organizowanie w nich nabożeństw dla mniejszej
ilości osób. Sala gminy dla ok. 200 osób wykorzystywana także, zwłaszcza
w zimie, do nabożeństw otwierała się do wnętrza za pomocą przesuwanych
ścian. Wystrój świątyni był skromny. Wyróżniały się kamienne obramienia
drzwi, marmurowy ołtarz, ręcznie tkane zasłony, drewniany strop i zaprojektowane
przez Richarda Suesmutha witraże, przedstawiające rok kościelny. W jednej
z naw bocznych stała chrzcielnica, w drugiej wisiała płaskorzeĽba Chrystusa
autorstwa Theodora von Gossen. Organy wykonała firma W. Sauer
z Frankfurtu nad Odrą. Położenie kościoła w centrum usytuowanego na
obrzeżu miasta osiedla, a do tego połączenie go ze zbudowanym równocześnie
dwukondygnacyjnym domem parafialnym,
odpowiadało ówczesnej tendencji do traktowania świątyni nie tylko jako
miejsca kultu, lecz także jako centrum spotkań członków gminy".
Po tym demonicznym opisie należy się dusza temu miejscu czyli nic innego
jak odrobina historii.
Przez kilka lat po upadku Festung Breslau na straży tego kościoła
stał cerber - organista kościelny - staruszek. Jeden z ostatnich Niemców
jaki się na Sępolnie ostał. Przed samym kościołem znajdował się mały cmentarz
wojenny a dominującą cechą tego miejsca była spora ilość nagrobków dziecięcych.
Tam także leżeli żołnierze Volksturmu, którzy zginęli na pobliskim skwerze
od ataku radzieckich myśliwców. Z zakamarków kościoła już po wojnie Służba
Bezpieczeństwa wyprowadzała ukrywających się tam żołnierzy Wehrmachtu
posądzanych o przynależność do Werwolfu...
W 1945 roku obniżono wieżę kościoła i zaadoptowano go na dom kultury,
później kino "Światowid".
A i mnie ten kościół, kino i dom kultury nie był osobiście obojętny i
nadal nie jest. Tam bowiem miałem przyjemność spotkać się w latach siedemdziesiątych
z odtwórcami głównych ról "Janosika" i bywałem kilkukrotnie
przy innych okazjach bo "niechwaląc się "
Mama moja uczyła w SP 66 na ul.Dembowskiego. W 1997 roku zwrócono budynek
gminie ewangelickiej.
|
|